Wyjechaliśmy z Tweru. Na skraju miasta pilotka zatrzymuje autokar i pokazuje nam budynek dawnego NKWD, które wiosną 1940 roku wymordowało w swojej siedzibie w Twerze ok. 6300 polskich funkcjonariuszy, Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza, Straży Więziennej, Żandarmerii Wojskowej i innych więźniów z obozu w Ostaszkowie, następnie pogrzebanych w zbiorowych mogiłach nieopodal miejscowości Miednoje.
Na pomniku przed budynkiem, jak mówi przewodniczka, umieszczono postać jednego z morderców, Kalinina. Straszne!!!
Zmierzamy ku wsi. Jest niedziela i na drodze prawie pusto. Mamy czas i dlatego warto zajrzeć do historycznych notatek, które są w posiadaniu dorosłych uczestników wyprawy. Marcin czyta fragment zeznań emerytowanego sowieckiego generała służb specjalnych (ob. nieżyjącego) złożonych przed prokuratorem:
„ Z tej celi było wyjście na podwórko. Tamtędy wyciągali trupy, ładowali na samochód i jechali. Brezentem wszystko się nakrywało. Gdy podniosłem problem robotników, podszedłem do kopania grobów, wyśmiano mnie. Naiwni dziwacy. Koparka potrzebna! Błochin przywiózł ze sobą dwóch operatorów koparki. Każdy, po każdej operacji, ile tam było rozstrzeliwanych ?..., walili do jednej kupy wszystkich, do jednego dołu. To z miesiąc najwidoczniej trwało. A gdy już zakończyli całą brudną sprawę, to Rosjanie urządzili w swoim wagonie- salonce coś w rodzaju bankietu. Widowisko to było najwidoczniej okropne, skoro Rubanow postradał zmysły, Pawłow, mój zastępca, zastrzelił się, sam Błochin zastrzelił się. Oto, co to wszystko znaczy”.
Wysiadamy w lesie. Nieopodal Polski Cmentarz w Miednoje, który powstał w latach 1999 – 2000 z inicjatywy Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Miednoje.