W 2004 roku, dość przypadkowo, znalazłem w Internecie informację o zakończeniu IV Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego.
Pomysłodawcą i komandorem tego rajdu, jak opisywano, był i nadal jest Wiktor Węgrzyn. Jako „doświadczony wieloletni motocyklista”, zainteresowałem się tą wiadomością. Pomyślałem, że: „może warto pojechać w następnym roku?”. Zacząłem od dobergo motocykla, który kupiłem specjalne na ten wyjazd. Był to -Suzuki GSF 600 Bandit . Szybko rozpocząłem dalsze przygotowania. Niestety, z nieznanych mi przyczyn, nie otrzymałem wizy w Ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Kopenhadze i musiałem przesunąć plany wyjazdowe na 2006r. Motocykl czekał spokojne w garażu i gdy otrzymałem, już bez żadnych trudności, wizę rosyjską w Warszawie -
Pomysłodawcą i komandorem tego rajdu, jak opisywano, był i nadal jest Wiktor Węgrzyn. Jako „doświadczony wieloletni motocyklista”, zainteresowałem się tą wiadomością. Pomyślałem, że: „może warto pojechać w następnym roku?”. Zacząłem od dobergo motocykla, który kupiłem specjalne na ten wyjazd. Był to -Suzuki GSF 600 Bandit . Szybko rozpocząłem dalsze przygotowania. Niestety, z nieznanych mi przyczyn, nie otrzymałem wizy w Ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Kopenhadze i musiałem przesunąć plany wyjazdowe na 2006r. Motocykl czekał spokojne w garażu i gdy otrzymałem, już bez żadnych trudności, wizę rosyjską w Warszawie -
pojechałem.
Miejsca, którędy rajd podążał były naznaczone polską historią i
martyrologią.
Pomyślałem wtedy, że jest to przecież praktyczne wypełnienie IV
przykazania z Dekalogu „Czcij ojca swego i swoją matką”, które przecież odnosi
się także do Ojczyzny. Mój udział w rajdzie był podyktowany przede wszystkim
chęcią odwiedzenia znanych mi z historii miejsc. Jednak to, co
doświadczyłem po przekroczeniu polskiej granicy, było dla mnie olbrzymim
zaskoczeniem.
Można wiele pisać o fizycznych trudach tej eskapady i
przeciwnościach aury, o wyjątkowej atmosferze w grupie i różnych napięciach czy
nieporozumieniach, ale przecież nie jechałem na wygodną i relaksującą wycieczkę
turystyczną.
Pobyt w Katyniu i przejazd przez Smoleńsk oraz odwiedziny polskich
i rosyjskich dzieci, utwierdził mnie ostatecznie w słuszności tego przedsięwzięcia. Było to głęboko wzruszające spotkanie z Rodakami,
którzy zginęli w dramatycznych okolicznościach zbrodni komunistycznych,
ale było to także spotkanie z ludźmi żyjącymi na tych terenach dzisiaj..
Witający i pozdrawiający nas radośnie mieszkańcy zadawali pytania:
dokąd
jedziemy? W jakim celu? Broszurki informacyjne po rosyjsku, które rozdawaliśmy, docierały
do tych ludzi z prawdą o wydarzeniach, o których czasami prawie nic nie
słyszeli.
Dlatego sądzę, że Rajd Katyński ma swój wyjątkowy charakter i
głęboki sens, który polega na uczczeniu Pomordowanych na Wschodzie, ale co jest
również niezmiernie ważnym, że prowadzi do zbliżenia między narodami na
poziomie zwykłych ludzi, bo jest oparte na prawdzie. Ogrom zbrodni
komunistycznych na narodzie Polskim, Rosyjskim i Ukraińskim, który jest widoczny
na tych cmentarzach - przeraża swoją wielkością.
Chciałbym przywołać jeszcze jedno głębokie moje przeżycie podczas
tego rajdu. Po uroczystościach w Miednoje pojechaliśmy do Tweru, gdzie
przy dawnym budynku NKWD, a dzisiejszej Akademii Medycznej, ks.
Zdzisław Peszkowski opowiadał w sposób głęboko poruszający o tym, co się
wydarzyło w tym gmachu. Prosił, aby podczas modlitwy każdy wyciągnął rękę i
nawiązał jakże szczególną więź z tymi, którzy tutaj oddali życie za Polskę.
Ta wzruszająca chwila zapadła bardzo w moją duszę.
Zarażony sukcesem pojechałem ponownie na Rajd Katyński w roku następnym 2007.
Wtedy jechało nas już około 100 motocyklistów i odwiedziliśmy 3
kraje: Ukrainę, Rosję i Białoruś. Uczestnicy pojawili się w miejscach
męczeństwa Polaków z okresu II Wojny Światowej w Bykowni, Charkowie,
Miednoje, Ostaszkowie i Katyniu. Po drodze uczestnicy Rajdu spotykali się z
Polakami na Wschodzie, przekazali dary dla dzieci z polskich szkół oraz
ludnością ukraińską, rosyjską i białoruską.
VII Rajd Katyński był ostatnim, w którym już z łoża choroby i
cierpienia uczestniczył ks. prałat Zdzisław Peszkowski. Odszedł do Domu Ojca
8 października br. i został pochowany w Świątyni Opatrzności Bożej
16 października 2007r. Wymownym faktem jest, że Rajd rozpoczął się od
Mszy św. w budującej się Świątyni Opatrzności Bożej, którą miałem
zaszczyt odprawić. Ks. Zdzisław Peszkowski nie mógł już przybyć z powodu
choroby, ale na rozpoczęcie rajdu przesłał swoje słowa:
”...Pędźcie na koniach
skrzydlatych w motocyklowej wyprawie. Pędźcie i
nieście ze sobą naszą miłość, nasze tęsknoty. Nieście wiadomość, że
Polska te ziemie ojczyste pamięta, kocha i zawsze będzie kochać i miłować...”
(Anin, 24 sierpień 2007 rok).
Warto przytoczyć wspomnienia z tego rajdu pilota B 767 Sławomira Iwanickiego:
„Wciąż
jeszcze <jedziemy>. Nie da się po tym, co przeżyliśmy wspólnie, tak po prostu iść do pracy i zapomnieć.
Jestem pewien, że coś się zmieniło. Jesteśmy już innymi ludźmi. Wzbogaciliśmy
nasze dusze. Nasza wrażliwość jest wyczulona, dostrzegamy i rozumiemy
inne wartości. Takie zapomniane cnoty jak szlachetność, prawość, zacność
czy uczciwość obywatelska, które cechują starsze pokolenia, nie
są już dla nas truizmem.
Jesteśmy na pewno lepsi. Wiem to, bo kiedy stałem
wzruszony z pochodnią w ręku, widziałem także łzy w Waszych oczach.
Przeżywaliśmy to uniesienie i czuliśmy wszyscy razem. Oczami wyobraźni byliśmy
na apelu w Ostaszkowie, twerskiej kaźni i przy dołach
grobowych w Miednoje.
Widzieliśmy jak w katyńskim lesie strzelają w tył
głowy, a kolejne zabłocone ciężarówki przywożą następne transporty.
Widzieliśmy, jak kaci w półmroku, z naganem w ręku wrzeszczą i popychają
kolejnych. Jednoczyliśmy się z rodzinami pomordowanych, którzy
czekali na swoich najbliższych, ciągle wierząc, że kiedyś wrócą.
Staliśmy na tej ziemi ze spuszczoną głową i ściśniętym gardłem. Będziemy o
tym opowiadać.
Będziemy przekonywać, że warto było jechać, aby
przeżyć katharsis, aby obejrzeć ten swój własny film, aby mieć swój pogląd
na historię i aby nikt nie wmawiał nam swojej prawdy. Warto było jechać,
aby zrozumieć potrzebę mówienia o tym. (...) Prawda o tym rajdzie powoli, acz z wielkimi oporami
przebija się do świadomości Polaków. Dzieje się tak, dzięki jego
uczestnikom, dzięki oprawie i celowi, jakiemu służy. To nie jest
wycieczka krajoznawcza. To jest nie lada wyzwanie dla każdego. Także dla tych,
którzy jadą po raz kolejny.
Bywa, że maszyny nie wytrzymują ciężkiej
eksploatacji, czasem doskwierają niewygody i zła pogoda. Innym razem zmęczenie
zbiera żniwo. Ale jest coś w zamian. Tylko my, którzyśmy tam byli wiemy, co.
Nie wszystko można opisać słowami. Te przeżycia duchowe, te ogniska,
wspólne posiłki, ta serdeczność i te setki kilometrów drogi, które
trzeba codziennie pokonać, aby jutro od nowa chłonąć dodatkową porcję wrażeń
są cechą szczególną tej wyprawy.
Zanim jeszcze pojechałem, usłyszałem: cóż z ciebie
za motocyklista, jeśli nie byłeś na Rajdzie Katyńskim? O czym będziesz wnukom
opowiadał ???”
(Sławomir Iwanicki, pilot PLL Lot)
Rajd Katyński postawił sobie zatem następujące cele:
- Złożenie hołdu
Oficerom Wojska Polskiego, Polskim Policjantom, Żołnierzom Korpusu Ochrony Pogranicza, Polskiej Inteligencji -
ofiarom straszliwej zbrodni komunistycznej - zbrodni bez sądu i kary.
- Dotarcie na
motocyklach do miejsc męczeństwa i kaźni Polaków a także szlakiem chwały oręża polskiego.
- Spotkania z Polakami i z ich dziećmi.
- Nawiązanie przyjaznych stosunków z motocyklistami, ludnością i władzami na trasie rajdu.
- Propagowanie prawdy historycznej.
Z Rajdu Katyńskiego w 2008 chciałbym wyróżnić Msze św. w Okopach Świętej Trójcy, gdzie znajdują się resztki fortyfikacji z końca
XVII i ruiny kościoła św. Trójcy. Podczas Mszy św. w ruinach mówiąc kazanie wspomniałem, że należy podjąć starania, aby uchronić tę świątynię
przed dalszą dewastacja. Ten kościół był świadkiem wielu historycznych
wydarzeń.
Zygmunt Krasiński umieścił tam akcję „Nieboskiej Komedii”. Miałem
okazję rozmawiać o konieczności odbudowy tej świątyni z ks. abpem
Mieczysławem Mokrzyckim w Gródku Jagiellońskim 14 września 2008r. Odwiedziłem następnie 23 września br. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa
Narodowego oraz „Wspólnotę Polską”. Wszędzie spotkałem się z dużym
zainteresowaniem
sprawą odbudowy kościoła w Okopach Świętej Trójcy. Warunek
podstawowy, to uzyskanie przez Archidiecezję Lwowską prawa władania świątynią.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest wtedy gotowe z własnych środków wysłać komisje do zbadania stanu ruin kościoła. Ucieszyłem się, że prof. Ryszard Brykowski nawiązał już kontakt w
tej sprawie z Księdzem Arcybiskupem.
Pomyślałem później, czy nie warto idąc tym przykładem podjąć
innych szlaków polskiej historii?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz