czwartek, 17 maja 2012

Baranowicze - Orsza

Kiedy każde z nas rano otworzyło oczy i spojrzało w niebo, ujrzało szare i smutne przestworza. Jednak zupełnie nas to nie zniechęciło i chwilę później byliśmy gotowi wyruszyć w dalszą drogę. 

Jeżeli ktoś z Was nigdy nie był na Białorusi, to macie nasze słowo – warto, naprawdę warto się postarać i przejechać się do tego pięknego kraju. Przebywając ogromne odległości mijamy malownicze pola, niesamowicie zielone i gęste lasy, cudowne wioski. Ludzie są tu serdeczni. Zapytaj kogoś o drogę, to w miarę możliwości nawet cię podprowadzi. Cud, miód, malinka.

Mieliśmy okazję pojawić się w domu, który jest uważany za prawdopodobne miejsce urodzin Adama Mickiewicza. Spekulacji na ten temat jest wiele. Jedna z wersji mówi o tym, że Adaś urodził się w Nowogródku, w którym byliśmy wczoraj. Druga zaś, że w Zaosiu, odwiedzonym przez nas dzisiaj. 
Następnie zawitaliśmy w Mirze. Pomimo zachwycającego gmachu zamku, nasza uwaga skupiła się głównie na małym piesku, który towarzyszył nam na całej trasie zwiedzania. Pani przewodniczka opowiedziała nam legendę o powstaniu zamku. Kiedy „Panie Kochanku” zawitał w Mirze, kazał wyciąć ogromne sady, by w tym miejscu powstał elegancji staw, idealnie wpisujący się w stylistykę zamku i otaczającego go ogrodu. Mieszkańcy jednak podnieśli raban i nie chcieli wyrazić zgody na wycięcie drzew. Kiedy szlachcic postawił na swoim, chłopi przepowiedzieli mu, że czeka go ogromne nieszczęście. Kiedy „Panie Kochanku” zakończył budowę zamku zaprosił na ucztę okoliczną, ale też zagraniczną szlachtę. W trakcie zabawy ktoś wypadł z jednej z łódek pływających po stawie. Okazało się, że była to córka właściciela zamku. Przepowiednia się sprawdziła.
O ironio! Kiedy zdarzy się jakiś dłuższy odcinek drogi, kiedy moglibyśmy się porządnie zdrzemnąć, to żadna z nas nie ma ochoty nawet przyciąć komara. Jednak po dłuższym czasie dojechaliśmy w końcu do Nieświeża. Zamek znajdujący się tam należał kiedyś do Radziwiłłów. Razem z Beatą szukałyśmy po całej rezydencji śladów Barbary Radziwiłłówny. Powodowane to było tym, że wyżej wymieniona Beata grała kiedyś tę postać w filmie, który miałyśmy zaszczyt nakręcić podczas projektu „Always Together” organizowanego przez nasz ulubiony Dom Kultury „Zacisze”. Następnie wybraliśmy na spacer. Przeszliśmy się aleją zapomnianych, brzegiem fosy i parkowymi uliczkami. Wszystko pięknie, ładnie, ale komary cięły tak, jakby dawno człowieka nie widziały.
Droga do Mińska była dla większości niesamowicie spokojna i śpiąca. My w odróżnieniu od reszty siedziałyśmy jak na szpilkach. Zastanawiałyśmy się, czy Nikita, nasz przyjaciel z projektu „MP3” organizowanego przez nasz ulubiony Dom Kultury „Zacisze” przybędzie do Kuropat. Jednak się na nim nie zawiodłyśmy. Swoją drogą, Kuropaty są naprawdę magicznym miejscem. Stojąc tam można odczuć ogromną tajemnicę, jaką skrywają tamtejsze lasy.
Przedostatnim naszym przystankiem na trasie był Dom Polski w Borysowie. Razem z Panią Dyrektor tego Domu wysłuchaliśmy historię o tym, jak Napoleon przechodził przez rzekę Berezynę. W drodze do Orszy oglądaliśmy film opowiadający o narodzinach geniuszu wodza.
Przed dotarciem do Orszy, zatrzymaliśmy się na Brylowskich Polach. Jest to miejsce przeprawy przez Berezynę (podczas odwrotu) Wielkiej Armii. Nas zaatakowała Wielka Armia Komarów. Pan Andrzej słusznie zauważył, że wyglądaliśmy jak grupa dyrygentów.
Dobranoc, pamiętajcie, że jutro my przesuwamy czas o jedną godzinę!
Beata, Jagoda
PS Dla wszystkich rodziców, którzy napotykają trudności w skontaktowaniu się ze swoimi dziećmi: wszyscy żyjemy, cało i zdrowo. I sprawdźcie roamingi swoich dzieci, bo Iza ma problem!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz