niedziela, 20 maja 2012

Miednoje, Ostaszków.

Wyjechaliśmy z Tweru. Na skraju miasta pilotka zatrzymuje autokar i pokazuje nam budynek dawnego NKWD, które wiosną 1940 roku wymordowało w swojej siedzibie w Twerze ok. 6300 polskich funkcjonariuszy, Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza, Straży Więziennej, Żandarmerii Wojskowej i innych więźniów z obozu w Ostaszkowie, następnie pogrzebanych w zbiorowych mogiłach nieopodal miejscowości Miednoje.

Na pomniku przed budynkiem, jak mówi przewodniczka, umieszczono postać jednego z morderców, Kalinina. Straszne!!!
Zmierzamy ku wsi. Jest niedziela i na drodze prawie pusto. Mamy czas i dlatego warto zajrzeć do historycznych notatek, które są w posiadaniu dorosłych uczestników wyprawy. Marcin czyta fragment zeznań emerytowanego sowieckiego generała służb specjalnych (ob. nieżyjącego) złożonych przed prokuratorem:
„ Z tej celi było wyjście na podwórko. Tamtędy wyciągali trupy, ładowali na samochód i jechali. Brezentem wszystko się nakrywało. Gdy podniosłem problem robotników, podszedłem do kopania grobów, wyśmiano mnie. Naiwni dziwacy. Koparka potrzebna! Błochin przywiózł ze sobą dwóch operatorów koparki. Każdy, po każdej operacji, ile tam było rozstrzeliwanych ?..., walili do jednej kupy wszystkich, do jednego dołu. To z miesiąc najwidoczniej trwało. A gdy już zakończyli całą brudną sprawę, to Rosjanie urządzili w swoim wagonie- salonce coś w rodzaju bankietu. Widowisko to było najwidoczniej okropne, skoro Rubanow postradał zmysły, Pawłow, mój zastępca, zastrzelił się, sam Błochin zastrzelił się. Oto, co to wszystko znaczy”.
Wysiadamy w lesie. Nieopodal Polski Cmentarz w Miednoje, który powstał w latach 1999 – 2000 z inicjatywy Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Miednoje.
Ma łączną powierzchnię 1, 7 ha i znajduje się na nim 25 zbiorowych mogił ponad 6, 3 tys. jeńców z obozu w Ostaszkowie. W dniach 15 – 30 sierpnia 1991r. przeprowadzono czynności ekshumacyjne z udziałem specjalistów i prokuratorów polskich, lokalizując kilka grobów ze szczątkami głównie policjantów na wydzielonym do tych prac obszarze o powierzchni 120 x 80 m. Przeprowadzone w latach 1994 – 1995 badania sondażowo – ekshumacyjne z udziałem specjalistów Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, w obecności księdza Peszkowskiego (był kapelanem motocyklistów uczestniczących w rajdach katyńskich), doprowadziły do zlokalizowania 23 dołów śmierci ze szczątkami jeńców obozu w Ostaszkowie. Przeniesiono jedynie zwłoki z dwóch mogił przesyconych zawartością szamba postawionego bezpośrednio na mogiłach.
Jesteśmy gotowi wiązanką i światłami zniczy uczcić pamięć zamordowanych. Przez niską bramę w cichym kondukcie księża Zbigniew Wisiecki ze Szczecina oraz Jan Zalewski w otoczeniu flag podprowadzają nas pod ołtarz w kształcie ciemnobrązowego stołu przykrytego kamiennym obrusem. Stoimy przy nim na obwodzie koła utworzonego z płaskich tablic z nazwiskami ofiar. W środku za ołtarzem drewniane krzyże, pod którymi pochowano szczątki ludzkie, przy ekshumacji całowane i grzebane osobiście przez ks. Peszkowskiego. Ksiądz celebrans mówi w kazaniu o wybaczaniu, człowieczeństwie i miłości Matki Bożej Katyńskiej, która w dłoniach trzyma umęczoną głowę człowieka z widoczną na potylicy raną postrzałową. Przytuleni przez Boga, nieżyjący a nieśmiertelni. Żyjący kiedyś pracą, służbą – dziś przyjęci przez ziemię, porosłą świeżą, zieloną trawą. Boimy się zakłócić ciszę a jednocześnie każdy chce włączyć się w przebieg mszy – Artur, jako ministrant, Kuba i Piotrek czytają Słowo Boże, Iza śpiewa, motocykliści przejmują flagi jak zmiana pocztów. Słowa „pokój nam wszystkim” nabierają specjalnego znaczenia. Uściski dłoni i uśmiechy łączą nas we wspólnym duchowym przeżyciu. Po zakończeniu wzruszeni słuchamy Artura, który z pamięci recytuje wiersz. A oto jego fragment:
„(…) Jeden był jedynak u matki
A drugi u ojca ostatni,
Trzeci popełnił zbrodnię i jeszcze jej nie zamodlił.
U czwartego synek i żona,
Piątemu wielkość sądzona…
Jak to być może?
A katów, przecie także Pan Bóg stworzył.

O Boże!
Który w jaskółce mieszkasz, co obłoki mija
I w jastrzębiu, co w locie jaskółkę zabija
W kwiatuszku, wypieszczonym w cieniu leśnych malin
I w tych, co i maliny, i kwiat podeptali.
Który stępujesz ogniem w pędzącym pocisku
I w mózgu świecisz, co od ciosu się rozpryska.
Który jesteś, i to mnie zdumiewa najwięcej,
Jednocześnie w Polaku, Moskalu i Niemcu….

O Boże!
Zstąp i zamieszkaj, błagam Cię.
Nie w dzieciach, nie w kwiatach;
Nie w czystych duszach, ani jasnych wodach,
Ale sercach katów!”

(Fragment wiersza „O Boże…” Kazimiery Iłakowiczówny)

Ksiądz Wisiecki zabierze stąd do swojej parafii właśnie poświęcony obraz matki Bożej Katyńskiej, a my… nooo właśnie! Myśli pomieszane – wybaczenie?, zrozumienie?, pamięć?, oburzenie?. Dziwny jest ten świat, a okrucieństwo jednego człowieka w stosunku do drugiego niewyobrażalne.
Kierunek Ostaszków – przed nami około 200 km.
Droga pełna dziur, pięknych rozwalających się domów, pozostawionych albo na sprzedaż. Na 18 km przed Ostaszkowem ukazuje się naszym oczom biel cerkwi i klasztoru na tle błękitnego nieba. Zbliżamy się wzdłuż jeziora Seligior. Miejscowość wypoczynkowa. Podążamy mijając stragany z wędzoną i suszoną rybą.
Przy wejściu do klasztoru czytamy wmurowaną tablicę napisaną w języku polskim i rosyjskim.
„W tym monastyrze w okresie wrzesień 1939 – maj 1940 więziono funkcjonariuszy policji państwowej i policji województwa śląskiego, straży granicznej, straży więziennej oraz żołnierzy, żandarmerii korpusu ochrony pogranicza i innych formacji wojska polskiego. 6311 z nich skazano na śmierć. Miejscem mordu był Kalinin/Twer. Następnie, latem 1940 przywieziono do Ostaszkowa żołnierzy wojska polskiego z Litwy i Łotwy, a w latach 1944-45 żołnierzy AK. Cześć pamięci wszystkich zamordowanych, umęczonych, więzionych tu Polaków.”
Rodacy
Śpiewamy hymn, chwila ciszy.
Wchodzimy do klasztoru. Obowiązkowym strojem kobiet są długie kwieciste spódnice i chusteczki na głowę, które wypożycza nam miejscowy duchowny. Przez chwilę bawimy się swoim wyglądem. To ubranie i słowa księdza Jana, przypominają nam o świętości miejsca. Wchodzimy do cerkwi. Pytamy o możliwość modlitwy ekumenicznej. Pierwsza reakcja jest mało obiecująca. W oczekiwaniu na decyzję kupujemy piękne ikony, różańce, ale również chleb i konfitury klasztorne. Odnajdujemy kopię obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, ofiarowaną dwa lata temu przez Paulinów z Częstochowy.
Diakon Piotr – przedstawia się. Za jego zgodą odmawiamy modlitwy za zamordowanych Polaków. Duchowny opowiada o tragicznych losach klasztoru i Polaków tutaj zamordowanych. Składamy wiązankę z białych i czerwonych kwiatów. Już zrozumieliśmy, na czym polega spotkanie ekumeniczne.
Nie możemy odmówić zaproszenia na herbatę. Okazuje się, że czeka na nas również ciasto. Wyrywamy się z objęć gościnności. Przed nami jeszcze 250 km.
Pewnie kolację zjemy około godziny 23.00 ale jesteśmy spokojni, spełniliśmy patriotyczny obowiązek.
Złożyliśmy hołd naszym przodkom leżącym w obcej ziemi.
(Galeria zdjęć do obejrzenia TUTAJ)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz