Jesteśmy. Na czele ks. Zalewski, flagi i my czwórkami. Bo tak trzeba. Tak należy, tak czujemy. Bez słowa.
Tylko nieme wysokie drzewa i ta ziemia, która pamięta. Przechodzimy przez bramę. Otula nas mokra mgła. Z zachodu napływają ciemne chmury. Przerażająca cisza. Artur biegnie z powrotem. Wrócił z komżą.
Pomnik katyński. Nieopodal długi szereg tablic z nazwiskami zamordowanych oficerów. I znów zabrzmiały strofy naszego hymnu. Bo my tu jesteśmy, bo pamiętamy i pamiętać będziemy, bo… „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”. Pada komenda. Składamy kwiaty, ustawiamy znicze. Ksiądz Zalewski rozpoczyna Mszę Świętą. Śpiewamy „Z dawna Polski Tyś Królową”. W kazaniu słuchamy o tym, że miłość do ojczyzny kto wzajemna życzliwość, to ukłon w kierunku drugiego człowieka, to szacunek, ale także prawdomówność i codzienna uczciwa praca. Ci, którzy zostali tutaj zamordowani liczyli na naszą pamięć i na to, że kiedyś to o co walczyli stanie się faktem – wolna Polska i Polacy tacy jak my – zobowiązani wobec historii i pielęgnujący wspomnienia o patriotyzmie i heroizmie polskiego żołnierza.
Wiatr rozpędził burzowe chmury. Patrzymy na uniesioną w górę hostię i myślimy-trzeba, ponad wszystko trzeba pamiętać. Ksiądz Zalewski mówi „Doznaliśmy łaskawości nieba, bo deszcz nie padał podczas mszy”. Wspólne „Boże coś Polskę…” kończą Mszę i niestety zaczyna padać.
Jeszcze kilka pieśni żołnierskich – „Piechota”, „O mój rozmarynie”, „Wojenko, wojenko…” i w ciszy zbliżamy się do dołów gdzie wrzucano ciała zamordowanych. Zaznaczone są specjalnymi płytami. Zabieramy trochę ziemi. Zawieziemy ją do Polski, by świadczyła o katyńskiej zbrodni. Pomału wracamy omijając w zapadającym zmroku światełka zniczy.
Przeżyliśmy to poruszeni miejscem – ci, którzy mają lat 13 np. Magda, Karol i Eryk i ci którzy mają 70 jak nasz pan Jan. Stwierdziliśmy, że Katyń powinien być po wsze czasy odwiedzany przez kolejne pokolenia, a szczególnie przez młodych Polaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz